Getting Tanked: One Writer’s 60 Minutes in Sensory Deprivation
Ta historia pierwotnie opublikowana w sierpniu 2015.
Nie przyszło mi tak naprawdę do głowy, aby bać się pływania w ciemnym jak smoła, górnym uszczelnionym zbiorniku, dopóki odważniejsza i lepiej dostosowana przyjaciółka nie powiedziała, że zawsze czuła sekretną tęsknotę, aby spróbować, ale była przerażona. „Czego się boi?” zapytałem, chociaż do tego czasu mój umysł biegł do skrajności: ciężkiego powietrza, terroru zamknięcia, ryzyka zasypiania i wdychania wody. Wyobraziłem sobie siebie wyciągniętego z akwarium niczym Jason Bourne z Morza Śródziemnego, technicznie żywego, ale pozbawionego wspomnień o życiu. („Mam umiejętności zawodowe, których nie rozumiem!” krzyczałbym. „Mogę siedzieć przy biurku przez niezwykle długi czas!”). Pływanie, znane jako Terapia Ograniczonej Stymulacji Środowiskowej (Restricted Environmental Stimulation Therapy, REST), obiecuje wiele korzyści dla stylu życia, w tym trwały spokój, zwiększoną kreatywność i większą elastyczność skóry. Jednak gdy zbliżała się godzina mojego pierwszego zanurzenia, zacząłem się zastanawiać, czy nie znajdę się spokojniejszy w miejscu, które nie naśladuje dokładnego doświadczenia śmierci.
Zbiorniki deprywacji sensorycznej, niegdyś popularne wśród ćpunów, geniuszy naukowych i ludzi, którzy wolą polerować własne kryształy czakr, ponownie wkraczają do naszej kultury w bardziej mainstreamowych formach terapeutycznych. Obecnie można się w nich położyć po lunchu, podobnie jak w spa – z tą różnicą, że zbiorniki, w przeciwieństwie do spa, mają za zadanie nie tylko pomagać ciału, ale także służyć umysłowi. Zbiornik REST wypełniony jest około 10-calową warstwą wody, w której rozpuszczono tysiąc funtów soli Epsom. Roztwór ten, prawie nasycony, jest tak wyporny, że nie da się w nim nie unosić, nawet z wysiłkiem. Woda ma temperaturę identyczną z temperaturą ciała, co zaciemnia normalne odczucie posiadania oddzielnych kończyn w przestrzeni; uszy pływaka zapadają się tuż poniżej linii wody, pozostawiając nietknięte tylko dwa zmysły – zapach i smak. Większość ludzi nie spędziła czasu bez wzroku, dźwięku i czucia od czasu opuszczenia łona matki. Spora część intrygi związanej z unoszeniem się na wodzie dotyczy reakcji mózgu w tak dziwacznych warunkach.
Miałem nadzieję spróbować, nie oddalając się zbytnio od domu, dosłownie lub w przenośni. Ostatnio nie czułem się swobodnie – zrzędliwy, niecierpliwy, zirytowany pracą – ale w Nowym Jorku właśnie otwarto nowe, ekskluzywne centrum floatingu, Lift / Next Level Floats, najwyraźniej przeznaczone dla ludzi tak ostrożnych i zmęczonych światem jak ja. Brzmiało to obiecująco. Pewnego popołudnia, po kilku nużących rozmowach telefonicznych, udałem się do Lift, w pobliżu centrum Brooklynu, aby zanurzyć się w wodzie. Założyciele, Gina Antioco i David Leventhal, spotkali mnie w swoim wypełnionym światłem, przypominającym loft salonie. Zaproponowali herbatę.
„Chcieliśmy stworzyć środowisko, które ma masową atrakcyjność”, wyjaśniła Antioco, która miała na sobie szorty i T-shirt. Była kiedyś kierownikiem cateringu, który cierpiał na bezsenność; próbowała deprywacji sensorycznej w postaci unoszenia się na wodzie jako rozwiązania. Na konferencji w Portland w 2013 roku poznała Leventhala, krzepkiego mężczyznę w średnim wieku w okularach Clubmaster. Przez lata był partnerem w firmie prawniczej. Potem zdecydował, że chce pływać. „Branża przeżyła niesamowity rozkwit” – powiedział Leventhal. „Wiele ośrodków w przeszłości samo się bootstrapowało – są zgrabne i pomysłowe”. W Lift, który do tej pory spławił około ośmiuset nowojorczyków, ich celem było złapanie górnego nurtu rynku – ludzi, którzy mogliby mieć zastrzeżenia do spławiania w mieszkaniu nieznajomego, co tradycyjnie było sposobem działania wielu ośrodków – oraz stworzenie biznesu, który mógłby zostać rozszerzony w innych miejscach, gdyby jego popularność wzrosła.
Leave a Reply